poniedziałek, 24 grudnia 2007

Bursztynowe Zwierciadła (recenzja)

Jestem srebrne i dokładne. Nie mam uprzedzeń.
Cokolwiek widzę połykam natychmiast
Takie, jak to jest, niezamglone ani miłością, ani nienawiścią.
Nie jestem okrutne tylko prawdomówne -
Oko małego, czworokątnego boga.
(…)
Twarze i ciemność rozdzielają nas bezustannie.

/Lustro Sylwia Plath/

    Każdy choć raz w życiu zaglądał w lustro przyglądając się dokładnie rysom swojej twarzy. Chciał sprawdzić, czy na pewno nic nie uległo zmianie. Ilu zobaczyło prawdę, a ilu było takich, którzy ujrzeli to, co miało się tam ukazać. Ktokolwiek, będąc dzieckiem, miał możliwość przeglądania się w lunaparkowych lustrach, to widział w nich obraz śmieszny, czasami niepodobny do oryginału. Popatrzmy wstecz, i spójrzmy na teraźniejszość – czy tamto dziecko, a dzisiaj dorosły, w prostym zwierciadle nie widzi tej samej zdeformowanej twarzy, pokrytej setką masek, aby tylko było tak, jak tego oczekuje świat?
    Dlaczego zaczęłam w ten sposób? Wyobraźmy sobie człowieka siedzącego przed lustrem, z oczami wlepionymi w to co się w nim odbija. Niby zwyczajny obraz. Każdy powie – no przecież jestem tam ja. I ja się z tym zgodzę. Jesteś tam ty, ja i każdy, kto znajdzie się w tej pozycji. Tylko dlaczego nie ma tego co było klika lat wstecz?

Zwierciadła zatrzymują czas,
By można było spojrzeć na prawdę
Kiedy pozostanie już tylko iluzja

/Wizualizacje/

Pięknie ujęty temat moich rozmyślań. Marek kolejny raz sprawił, że pewne elementy, które są mi całkowicie znane, nagle zatraciły swoją wartość. Bo oto mam człowieka, peela, który odkrywa przede mną największe, skrywane tajemnice. Mówi do mnie i zmusza mnie do słuchania. Do czytania pomiędzy kolejnymi wersami, a ja czuję się bezsilna…dlatego że chyba nie potrafię czytać z ust. Mam dziwne wizje. Ktoś stoi na rozstaju dróg, gdzie połamano wszystkie drogowskazy. Nie ma łatwej drogi, a jest trudna decyzja. Widzę człowieka, który mówi:

Gdy patrzę za siebie
na moje życie
uderza mnie widok pocztowych
kartek
zniszczonych zdjęć
wyblakłych plakatów
z czasów, których nie pamiętam.

/Jim Morrison/

i ten obrazek nie pozwala mi patrzeć inaczej. Kiedy czytam poezję Ciućki [Olszewskiego (przyp.aut.)] towarzyszy mi to samo uczucie. W jego słowach zawsze znajduje się dwuznaczność, jest dążenie do celu poprzez zdobycie odpowiedzi na wiele pytań jednocześnie bez szukania ich. Ciućka [Olszewski (przyp.aut.)] przypomina mi smak tamtego poety.

Bursztynowe Zwierciadła są próbą patrzenia poza lustro, poza maskę, która jest na twarzy peela. Pomyślałam nawet, że to pewnego rodzaju spowiedź. Przed zrobieniem jednego kroku dalej należy rozliczyć się z przeszłością. Przyznać przed samym sobą do tego, co uformowało obecny obraz, postawę. Pozwoli to być zgodnym z samym sobą. Iść dalej, iść w nową drogę. Autor próbuje przenieść czytelnika w świat po części iluzji przez która przeplata się autentyczność.

    Zbiór porusza wiele problemów, które towarzyszą człowiekowi. Jest stan zagubienia, bezlitosnego uformowania dziecka przez wpływy społeczeństwa i rodziny. No i pojawia się element religii, który w wierszach Marka Ciućki [Olszewskiego (przyp.aut.)] często jest kluczowym, poeta prowadzi polemikę z prawami wiary. Nie robi tego bezmyślnie, wręcz zmusza odbiorcę do zagłębiania się w sobie i zastanowienia się, czy i na ile te prawa są w nim zapisane. Etyka jest przecież tak ważną sprawą dla życia i istnienia.
Spójrzmy na słowa:

Patrz, byś mógł zobaczyć ciernie,
obrastające moje serce.

/Sezon oczyszczenia/

w których jest dosadnie użyta symbolika ważna dla ludzi wiary. Nawet tytuł utworu nie pozostawia wątpliwości. Te połączenia są bardzo intrygujące w utworach Marka. Nie ma jednoznaczności, jest za to wielki znak zapytania ukryty w wersach, bo jak autor sam napisał:

Napisałem kiedyś drogę -
czarne, asfaltowe dywany w kształcie zapytania.

/Transparenty/

i nie jest łatwo przejść przez całe życie bez żadnego zejścia w bok. Kolejna droga to nowy znak zapytania, nowa niewiadoma. Życie człowieka to nie matematyczne zadanie, które już na początku poda wynik. To co z niego wyjdzie zobaczymy dopiero na końcu.
    Marek wchodząc w dyskusję z problemami społecznymi pokazuje, że można się wyprostować, że można iść dalej, nawet na kolanach, ale pokonywać własny strach, ból, rozgoryczenie. W zbiorze „poeta”, a poza nim każdy człowiek, ma drogę, która, choć nie łatwa, jeszcze się nie skończyła – należy iść dalej. Zbiór tak bardzo osobisty, a raczej o osobistych przemyśleniach poety, staje się pewnego rodzaju drogowskazem, dlatego właśnie powiem na koniec słowami autora:

WEJDŹ DO MNIE, SŁUCHAJ I MILCZ
/Gabinet luster/

zadumaj się czytelniku nad słowami.

Sylwia Kanicka - 24 grudzień 2007