piątek, 2 stycznia 2009

Balustrada (recenzja)

relikt z nasienia lirycznego,
co z ust płyną mu kwiaty

/Relikt II/

   Tak sentymentalnie, gdyż przyznam się, że to pierwszy utwór, który przeczytałam. Sam tytuł nie pozwolił mi zrobić inaczej. To takie moje wewnętrzne emocje.

   Zastanawiałam się, czytając cały materiał, czy o wierszach Marka można powiedzieć wszystko i zakończyć. Stwierdzić, że to co ważne już zostało powiedziane, że teraz to już tylko kolejne epizody wcześniejszych zmagań z piórem. Jednak nie. Marek zaskakuje cały czas. Co jednak udało mi się zauważyć, to fakt, że jako autor, poeta, kontynuuje swoje myśli. Pozwala im się rozwijać, a rozwój następuje niczym kolejne etapy w życiu. Jego poezja opowiada, ścierają się w niej dwa światy. Ten realny teraźniejszy i ten, który pozwolił tej teraźniejszości zaistnieć. Oczywiście wszystko otoczone jest bardzo dokładnie całą masą elementów, rekwizytów i zakodowanych myśli.

   Wiersze Marka nie stają w miejscu. Nie mogą, bo to po prostu nierealne. Nie zatrzymuje się w miejscu czegoś, co musi biec, co musi iść po wyznaczonym przez autora torze.

   Ten zbiór przepełniony jest optymizmem. Przemykają przez wersy małe smutki, wspomnienia, jednak wszystko to tonie pod naporem radości. Skierowania myśli na tor nowy. Na drogi, które już poznane częściowo poznaje się dalej. Nie kończy się po nich wędrówka. Peel przywołuje wcześniejsze sytuacje ze swojego życia, aby zobrazować czytelnikowi wszystkie zmiany, jakie w nim zaistniały. Nie bez przyczyny nawiązuje w dużej mierze do tego, co nie sprawiało zbyt dużej przyjemności. Na kontrastach najlepiej pokazuje się różnice, które zmieniają ważne poglądy., które potrafią nawet zmienić patrzenie na samego siebie.

jestem
krystalicznie czystym zwierciadłem

/jestem tylko echem/

to słowa, które mogłyby podsumować wszystko co zapisane w tym zbiorze, a jednak są tak bardzo przeciwstawne całej treści zawartej w wersach. Można by rzec, że bohater wierszy Olszewskiego zaczyna nowy etap. Zaczyna część swojego życia, która już nie będzie taka jak dawniej, w której są półki z odstawionymi dla kurzu rzeczami. Zaczyna się etap, który pojawił się niczym spadająca gwiazda, mająca spełniać życzenia, z tą różnicą, że ta gwiazda nie gaśnie. Ona dopiero zaczyna silnie świecić dając nowe drogowskazy. Marek kreuje nową postać, która po wielu schodach, jakie pojawiły się w jej życiu, teraz zostaje w miejscu, tutaj, by zacząć w swoim życiu coś innego, coś co daje radość.

   Odkrywanie w swoim życiu nowych przyjemności powoduje, że nie zostajemy w tyle. Jednak bardzo ważne jest, aby nie zapomnieć skąd jesteśmy, co ukształtowało nas w taki właśnie sposób, o tym, co wpłynęło na nasze myśli. Wspomnienia, nawet te, które mogą być przykre, są częścią nas. Człowiek od zawsze jest poszukiwaczem i będzie szczęśliwy dopiero gdy odnajdzie swoją Itakę.

Sylwia Kanicka - 2 styczeń 2009